Miałem etap w swoim życiu, w którym bardzo interesowałem się manipulacją i działaniem sekt. Sam doświadczyłem siły wpływu dużej grupy na jednostkę. Znalazłem się w nieciekawej sytuacji, ale dzięki temu znalazłem też swój sposób na życie.
Zaczęło się od manipulacji i psychologii sekt
Na studiach zetknąłem się z organizacją stosującą marketing wielopoziomowy. Chodziło o werbowanie nowych członków i zachęcanie ich do sprzedawania kosmetyków. Targetem byli głównie koledzy i rodzina. Im więcej osób zwerbujesz, tym więcej zarobisz. Tylko w teorii wyglądało to tak kolorowo. 99% osób straciło mnóstwo kasy i czasu. A biorąc pod uwagę, co mogliby zarobić kiedy należeli do MLMowej grupy, to są to już ciężkie pieniądze. Trudno się dziwić, w końcu organizacja obiecała szybki zarobek, Mercedesa za 3 miesiące, a w najgorszym wypadku rozwój osobisty. Wyobraźcie sobie, że wpływ był tak silny, że student w wyciągniętej, flanelowej koszuli za “dotknięciem czarodziejskiej organizacji” zmieniał się w gentlemana w granatowym garniturze i białej koszuli, który i tak musiał sam sobie kupić. Godzin spędzonych w kawiarniach i zakupionych kaw już nie liczę.
Traf chciał, że równolegle chodziłem na zajęcia z psychologii sekt, manipulacji i ogólnie wpływu społecznego. Traf także chciał, że 90% mechanizmów, które zachodziły w organizacji MLM, to mechanizmy wykorzystywane w sektach lub piramidach finansowych. Bardzo szybko się zorientowałem, że wpływ tej organizacji jest destrukcyjny i opuściłem ją po 2 tygodniach. Wiązało się to z rozluźnieniem relacji z dobrymi kumplami, którzy tam byli. Ale taką cenę się płaci, gdy wybierasz “alivestyle” czyli życie w zgodzie ze sobą.
Od tamtej pory coraz uważniej przyglądam się temu, co czuję, jak się czuję, co myślę i dlaczego. Dzięki temu częściej podejmuję właściwe decyzje. Uświadomiłem sobie jak wiele działań, które podejmowałem, było dyktowanych wpływem innych osób. Tworzyła się pewna niespójność. Czego ja chcę od życia VS czego ludzie chcą ode mnie.
Sposób na życie oparty na emocjach i uczuciach
Alivestyle można porównać do sytuacji, w której osoba poddawana resuscytacji bierze swój pierwszy oddech życia, a jego serce zaczyna na nowo pracować. W praktyce wygląda to czasem trochę dziwnie. Społeczeństwo jest przyzwyczajone do konwenansów. Kiedy wszyscy klaszczą w samolocie (co jest obciachem) to osoby, które nie wiedzą o co chodzi (głównie obcokrajowcy) też zaczynają klaskać. Kiedy wszyscy piją na imprezie, to Ty też pijesz. Kiedy wszyscy idą na Black Friday, to Ty oddasz się szałowi zakupów. Alivestyle to wybór własnej drogi na podstawie swoich odczuć.
“Kupujemy rzeczy, których nie potrzebujemy za pieniądze, których nie mamy żeby zaimponować ludziom, których nie lubimy”
To sposób na życie. Kiedy na imprezie nie czuję klimatu, to po prostu czytam książkę. Kiedy wszyscy idą na Black Friday, to ja nie idę, bo nie czuję, że czegoś mi brakuje. Nie chodzi tu o jakiś 100% nonkonformizm albo totalną opozycję do społeczeństwa. Nie. Mogę robić to, co inni i nie mam z tym problemu. Mogę być konformistyczny i jest ok. Ale chcę to robić świadomie. Chcę, aby moje decyzje były MOJE.
Może sobie pomyślicie, że ludzie mogą mnie nie lubić, bo nie okazuję im szacunku przez takie zachowanie. Zadam Ci więc pytanie:
Jeśli bierzesz jałowy udział w rozmowie, która Cię nie interesuje i tkwisz w jakiejś masce tylko po to, żeby się nie obrazili, to czy nazwiesz to okazywaniem szacunku? Czy czujesz, że masz szacunek do samego siebie?
Ani jedno ani drugie. Szacunek jest wtedy, kiedy “z szacunku” dla nich, dla ich czasu nie zakłócasz tego spotkania i możesz otwarcie powiedzieć: “nie czuję się teraz na siłach do rozmowy, ale dziękuję za zaproszenie”. Wbrew pozorom praktycznie zawsze ludzie są w stanie to zrozumieć i docenią Twoją szczerość. Jesteś dla nich autentyczny. Jesteś w porządku wobec siebie i innych.
Zamiast ignorować lub dać się zawładnąć emocjom – zacznij je rozumieć
Alivestyle bywa trudnym sposobem na życie. To sztuka i sam ciągle się jej uczę. Najtrudniejsze jest słuchanie siebie. “Słuchaj swojego serca” to bardzo popularny frazes, ale nie traktuj go zbyt powierzchownie. W praktyce chodzi tu o uzyskiwanie wskazówek i podpowiedzi ze sfery emocji i uczuć. Człowiek ma sferę biologiczną, poznawczą (myśli), duchową (wiara), ale i afektywną (uczucia i emocje). Zamiast ignorować tę sferę lub dać się jej zawładnąć. Można świadomie z niej korzystać.
Kiedy się wkurzysz na kumpla, bo Cię olał 10 raz z rzędu, to w sytuacji, kiedy nie stosujesz alievestylu, po prostu przestaniesz odbierać telefon i zerwiesz kontakt. Kiedy stosujesz Alivestyle, to powiesz mu: “słuchaj czuję do Ciebie żal, za to, że kiedy chciałem się z Tobą spotkać, to nie odpowiedziałeś na moje zaproszenie 10 razy. Przez to nie mam ochoty na kolejne spotkanie”. To jest jasne postawienie sprawy. Nie ma niedopowiedzeń, niedojrzałego naburmuszenia się. Stimulus – respons, bodziec reakcja. Olanie mnie – żal do kumpla. Proste. Alivestyle to sposób na życie, który daje rozwiązania pozwalające uratować relacje lub po prostu je oczyścić. Pozwoli wypowiedzieć żal i nie czuć się strutym przez następne 10 dni.
Dla kogo jest alivestyle?
To sposób na życie, który jest dostępny dla każdego. Nie musisz robić doktoratu z psycholgii, żeby to opanować. Znam nawet osoby, które są psychologami, a nie stosują podobnego podejścia. Nie jest łatwo opanować swoje emocje i umieć je odczytywać. Trudno podejmować dobre decyzje na podstawie emocji. Zwłaszcza na początku. Jeśli powiedziałbym Ci, że możesz ot tak zmienić swój sposób na życie, to bym skłamał. W niektórych zakonach formacja obejmuje umiejętności związane z opanowywaniem, rozumienie, wyrażaniem emocji. To sprawia, że później są w stanie opanować destrukcyjne zapędy, gniew, zawiść itp. Spkojnie – nie musisz wstępować do zakonu, żeby opanować ten sposób na życie.
Wcześniej nie wiedziałem jak określić taki sposób na życie. Po pewnym czasie zrodziła się w mojej głowie nazwa “alivestyle” od angielskiego “alive” – “żywy” i “lifestyle” – “styl życia”. Nie znalazłem jakiejś podobnej ideologii, ale nawet jej nie szukałem. Alivestyle to też stronienie od radykalizmu i fanatyzmu. Ważna jest tu chęć bycia dobrym człowiekiem. Więc mam wrażenie, że jest to coś nowego, czego dzisiejsze społeczeństwo wciąż poszukuje.
Wiem, że nie tylko ja patrzę na świat w ten sposób. Zauważyłem, że otaczam się aliversami. Rzadko bywa tak, że ludzie stosujący “alivestyle” nie zdają sobie z tego sprawy. Może nie wiedzą, jak się to nazywa, ale wiedzą czym się kierują. Mają bardzo bogaty świat wewnętrzny i lubią twórczość – swoją i innych. Często towarzyszy im uczucie, jakby byli z innej planety. Może właśnie dlatego powstała stacja internetowa “O lądowaniu człowieka na Ziemi”.
test