Biedronka na moim osiedlu znajduje się w pobliżu akademików Uniwersytetu Medycznego. Odwiedza ją wielu zagranicznych studentów. Do niektórych nie dotarło, że Polacy też uczą się angielskiego i nie wypada ich obrażać w swoim języku. Ani w żadnym innym.
Eksplozja wulgarności i gniewu o mocy 5 kiloton
Wtorkowy wieczór, dzień pełen emocji. Pierwszy od pięciu lat, występ publiczny, podczas którego grałem i śpiewałem. Jeszcze emocjonalnie nie zamknąłem tego przeżycia, a tu kolejne petardy. Poszedłem do Biedry po coś do picia. Miałem zamiar wejść i wyjść w ciągu 5 – ciu minut.
Zostałem dłużej, bo nie mogłem zrobić zakupów przez awanturę, jaka się rozległa w tamtym miejscu. Wybierając napój, nagle usłyszałem krzyk ekspedientki:
– Co ty k^&*wa myślisz, że ja nie znam angielskiego?! Nie będziesz mnie k5^&wa obrażał. Zamknij pi%^&*ę i wy%^&laj stąd!
To tylko mały wycinek wiązanki, którą pani ekspedientka kierowała w stronę obcokrajowców, którzy rzekomo obrażali ją w języku angielskim. Z przebiegu sytuacji wynikło, że faktycznie została obrażona. Grupa polskich studentów prosiła tę rozwścieczoną panią o spokój i wskazało jej, że zachowuje się do bólu wulgarnie. Powiedzieli nawet, że proszą o zamówienie radiowozu, żeby zakończyć tę awanturę. Dopiero po tym, poziom draki opadł.
W czym pani ekspedientka była lepsza od nich?
Grupka polskich studentów próbowała wyjaśnić obcokrajowcom, że zachowali się poniżej poziomu i że nie można w ten sposób nikogo obrażać. Cała sytuacja powoli się normowała.
Prostaccy obcokrajowcy powiedzieli “I’m sorry. Good bye”.
No i teraz pewnie niektórzy powiedzą: “dobrze powiedziała! Niech wiedzą gdzie ich miejsce, i że Polaka się nie obraża”.
A ja pytam: w czym ta pani była lepsza od tych obcokrajowców? Jej rynsztokowe słownictwo nie pozwala sądzić, że pokazała klasę. Bardzo przykro było słuchać, jak kobieta używa tak fatalnego słownictwa.
Próbowałem ją usprawiedliwiać, tłumacząc sobie: jest po całym dniu ciężkiej pracy, być może ma jakieś gorsze dni lub problemy w domu, zbliżają się święta i panuje ogólne poddenerwowanie no i oczywiście została “podstępnie obrażona”. Ale zdecydowałem, że nie będę jej usprawiedliwiał. To nie była jedyna słuszna forma zachowania w tej sytuacji.
Brak opanowania nie powinien być problemem innych tylko twoim
Miałem kiedyś pewną znajomość z kobietą, która przy całej swojej wspaniałości, była… mało opanowana. To eufemizm, ale niezrównoważona to za duże słowo.
Kiedy pojawiały się emocje, to koniec. Nie ma czegoś takiego jak dojrzałe formy rozwiązywania konfliktów. Nie ma czegoś takiego jak mindfulness, nie ma opanowania. Uważała, że skoro są emocje, to mają prawo być i już. Ona ma prawo się emocjonalnie zachowywać, a człowiek to nie robot. Oczywiście zgadzam się z tym, że emocje są naturalne i mamy do nich pełne prawo. Ale nie mamy prawa obarczać innych ciężarem swoich emocji. Możemy się dzielić, ale destrukcyjne wyrażanie emocji to czysta toksyna. Nie możemy sobie dawać prawa do ranienia innych ludzi, tylko dlatego, że nasze emocje nad nami panują. W ogóle nie mamy prawa ranić innych ludzi. Nie jesteśmy jakimiś płotkami, które prąd wody niesie tam, gdzie chce. Jesteśmy ludźmi i możemy panować nad naszymi emocjami.
Możesz nauczyć się panować nad emocjami – wystarczy chcieć
To bardzo trudna sztuka. Nie sądzę, żeby się dało opanować emocje w 100% w każdej sytuacji. Ale można podnieść te umiejętności do poziomu 95%. Zapytaj o to mnichów, zapytaj saperów, zapytaj negocjatorów policyjnych. To są żywe dowody na to, że emocje mogą być pod naszą kontrolą i mogą służyć nam w dobrym celu. Ja uczyłem się świadomie panować nad swoimi emocjami. (Przeczytasz więcej na ten temat we wpisie o moim stylu życia – Alivestyle) Przez ponad 5 lat pracowałem nad swoimi charakterem. Dzisiaj mogę powiedzieć, że panuję nad sobą o jakieś 40% bardziej. A ten czas z “bombową” kobietą bardzo przyspieszył ten proces. Pewnie wielu dżentelmenów poklepie mnie teraz po ramieniu. Dzięki stary!
Jak mogła wyglądać ta sytuacja?
Pani ekspedientka mogła pokazać klasę i udowodnić, że naszych rodaków stać na odzywki bardziej cywilizowane niż soczysty stek wulgaryzmów. Mogła tych ludzi swoją postawą czegoś nauczyć. Powiedzieć im, że nie mają prawa odnosić się w ten sposób do innych w żadnym języku. Nie wiem jakie procedury obowiązują w Biedronce, ale podejrzewam, że gdyby pani ekspedientka zachowała zimną krew, to chłopaków spotkałaby jakaś rozsądna lekcja, po której odechciałoby im się takich zachowań.
Chwała naszym polskim studentom, którzy wykazali w tej całej sytuacji ogromną dojrzałość i kulturę, a także odwagę. Wyszli przed szereg i załatwili sprawę, jak należy. Szacunek.
Chcę także podkreślić, że moje doświadczenia z pracownikami Biedronki są jak najlepsze. Pracują tam przemili i kulturalni ludzie, którzy nie raz i nie dwa poprawili mi humor swoją uprzejmością i pogodnym usposobieniem.
Tak często jest – chcemy zmieniać świat, a powinniśmy zacząć zmiany od siebie. Ale trochę nasi studenci z tego wpisu przywracają wiarę, że się da 🙂
Warto dostrzegać pozytywy 🙂 Warto też wspierać pozytywne zachowania 🙂
Myślę, że gdyby kobieta również w mowie obcej odpowiedziała im, że przegięli i zachowują się, nazwijmy to delikatnie, nieodpowiednio, to poziom zażenowania byłby większy, a tym samym pewnie i nauka na przyszłość.
Przerobiłem to kiedyś, kiedy zarabiałem na raty za Q7 montowaniem mebli kuchennych 🙂
Też byłem ciekaw, co by się stało w takiej sytuacji. Ale wiesz co Jacek? Ona im odpowiedziała w obcej mowie, ale nie był to ani angielski ani polski 😀
Jak zwykle świetnie się czyta i wspaniale z Twojej strony, że znalazłeś w sobie moment na zrozumienie, które nazwałeś usprawiedliwianiem. Masz rację, żadne raniące zachowania nie zasługują na usprawiedliwienie, ale człowiek na zrozumienie zawsze. Ekstremalne reakcje nie biorą się znikąd. Złość to reakcja na lęk. Może to poniżający mąż w domu? Umierający tata? Dziecko z rakiem? A czy oprócz emccjonalnie nie zaangaźowanych studentów ktoś przywrócił wiarę w człowieka i zaoferował tej Pani coś ciepłego, oprócz radiowozu? Łatwo jest być trzecią stroną. Każdy przynajmniej raz w życiu będzie chciał, żeby pomimo sytuacji, okazano mu zrozumienie.
Marta jestem pod wrażeniem. To, co piszesz to jest w ogóle 3 – cia strona medalu. Mało kto zwraca uwagę na to, na co ja zwróciłem uwagę w tym tekście, ale jeszcze mniej na to, o czym Ty piszesz. Jakie to budujące, że są tacy ludzie.
Chwilkę mi zajęła wizualizacja takiego medalu z trzema stronami. Moje myślenie przestrzenne jest fatalne 🙂 Gubię się nawet z google map 😉
Przykra sytuacja, i tak jak napisała Marta – ekstremalne sytuacje nie biorą się znikąd, ale też nie ma na nie usprawiedliwienia.
To prawda. Zrozumieć drugą osobę to jedno, ale zaakceptować takie zachowania to drugie. Na przykład kiedy chłopaki z rozbitych rodzin zaczynają kraść, to możemy zrozumieć, że nie mieli dobrych wzorców, ale nie możemy zaakceptować kradzieży.
Co do emocji, ich opanowania uczy się tego od przedszkola i jeśli wymagamy tego od innych, sami też powinniśmy znać granicę, której nie przekroczymy. Nie trzeba zniżać się do poziomu osoby, która nas atakuje w niewybredny sposób. To spokój, dystans i świadomość tego, że znamy swoją wartość pomaga w konfrontacji, która nie jest dla nas przyjemna i to wtedy wychodzimy z niej zwycięsko.
Jednak to trudna sztuka.
No właśnie, to trudna sztuka. Jak zachować ten spokój? Do tej pory nie znalazłem jednego, błyskawicznego remedium. Wiem tylko, że konsekwentna praca nad tą cechą przynosi efekty.
Praca nad emocjami to ciężka sprawa. Tzn jest możliwe oczywiście. Ale głównie bierze się to z ukrywania emocji w dzieciństwie i braku panowania nad nimi przez naszych rodziców- krzyczenie na dzieci, uderzanie, popychanie czy ganienie na każdym kroku. Jako dorośli oczywiście możemy nad tym pracować, ale dla wielu jest to bardzo trudne. Na pewno taki proces zajmuje dobrych kilka lat. Sama wiem jak to jest.
Dlatego właśnie, że jest to trudne, to wielu ludziom nie chce się nad tym pracować. Z resztą nasz mózg bardzo chętnie korzysta z rozwiązań oszczędzających jego energię lub dających mu rozrywkę. Ale jak widać jest nadzieja 🙂 Dokładnie kilka lat świadomej pracy nad emocjami. Ale uważam, że warto, a Ty?
Trudne, ale warto na pewno :-).