Ten artykuł to tak naprawdę zapiski moich wspomnień z wyprawy do dziczy. Takie moje „into the Wild”. Wpis o tym jak odnalazłem swoją męską tożsamość w dzikiej części Bieszczad. cz.1
Czym jest męskość? Czym innym dla Indianina, mieszkańca Afryki, Japonii lub Polski. Ba! Czym innym dla Twojego ojca, a czym innym dla ojca Twoich sąsiadów. W jednej rodzinie męskość to twardość, nieugięcie i agresja, w drugiej to umiejętność okazywania emocji, adaptacja i współczucie.
Można wyciągać różne wnioski, ale męskość pojawia się wtedy, gdy czujesz, że jesteś mężczyzną i nie musisz tego tłumaczyć. To część złożonej, męskiej tożsamości. Rodzi się ona na gruncie wzorców kulturowych – niestety często wypaczonych. Ale opowiem Wam jak to było u mnie.
Nastolatkowie, bohaterowie i pragnienie męskości
Mniej więcej w wieku 11 – 12 lat rodzi się u chłopców pragnienie męskości. To część procesu kształtowania swojej tożsamości. Zaczynają wtedy się ścigać, rywalizować, grać – próbują zaznaczyć swoją pozycję i udowodnić innym swoją wartość. Szukają potwierdzenia swojej wartości u innych. Każdy chłopak przez to przechodził w taki lub inny sposób.
Tak na marginesie – mam wrażenie, że na przestrzeni kilkunastu ostatnich lat ten proces przeniósł się trochę do internetu. Chłopaki udowadniają swoją męskość w dużej mierze poprzez gry online. Czy to źle?
Nie wiem – czas pokaże.
Ja w tym czasie grałem w nogę, grałem na gitarze, szukałem męskich wzorców i… wstąpiłem do drużyny harcerskiej. Nie miałem pojęcia, o co w tym chodzi, ale poszedłem w ślady swoich przyjaciół.
Zawsze miałem problem z autorytetami. W harcerstwie jest bardzo wiele postaci do naśladowania. My szczególnym szacunkiem darzyliśmy Grażynkę Kierszniewską, która została rozstrzelana, na zamojskiej rotundzie mając zaledwie 16 lat. Nie wydała swojego ojca konspiratora i dzięki takim bohaterom dzisiaj mogę siedzieć w ciepłym wygodnym busie i słuchać dudnienia disco – polo (fanem nie jestem…) w swoim, niepodległym kraju. Tak, to był przykład męskości, który jest godny i żywy.
Harcerska codzienność to rozwijanie i praca nad charakterem, gotowość niesienia pomocy, akcje charytatywne, rajdy harcerskie, gawędy, ogniska i wyzwania. Te ostatnie najczęściej pokonywało się za pomocą zdobywania sprawności.
Trzy pióra – legendarna sprawność
Sprawności harcerskie są bardzo różne i mają różne poziomy trudności. Są łatwiejsze i są trudniejsze. Każda ze sprawności ma określone wymagania. Na przykład:
KUCHARZ **
1. Prawidłowo posługiwała / posługiwał się sprzętem kuchennym (nożami, tłuczkami, maszynką do mielenia, garnkami i patelniami, cedzakiem).
2. Ułożyła / ułożył urozmaicony jadłospis na kilkudniowy biwak lub na tydzień obozu dla całej drużyny.
3. Przygotowała / przygotował dwudaniowy obiad dla rodziny, estetycznie go podając.
4. Wybrała / wybrał na biwaku miejsce na kuchnię, urządziła / urządził ją funkcjonalnie.
Są nawet ekstremalnie trudne takie jak 3 pióra:
TRZY PIÓRA (mistrzowska)
1. Przeszła / przeszedł pomyślnie trzy próby − milczenia, głodu i samotności − przez kolejne trzy doby:
▪ w czasie pierwszej doby powstrzymała / powstrzymał się od spożywania jakichkolwiek pokarmów i napojów (z wyjątkiem czystej wody), uczestnicząc we wszystkich zajęciach obozowych,
▪ w czasie drugiej doby zachowała / zachował całkowite milczenie,
▪ trzecią dobę spędziła / spędził w lesie, niezauważona / niezauważony przez ludzi, żywiąc się pokarmem leśnym.
O ile pierwsze dwa wymagania udało mi się spełnić (głodu i milczenia), to trzecia próba czyli „samotność” była poza moim zasięgiem. Być może niektórym wydaje się to nie takie straszne, ale kiedy robi się ciemno w środku lasu, jesteś sam i całkowitą ciszę przerywa złamana gałąź pod ciężarem jakiegoś stworzenia, to nie jest już tak wesoło. Niezależnie czy to człowiek, czy zwierzę.
Jako 15 – latek nie byłem w stanie zdobyć tej sprawności ze względu na wiele ograniczeń związanych z samym rozwojem swojej drogi harcerskiej. U nas tylko „wędrownicy” mogli ją osiągnąć, a ci byli już pełnoletni. Niemniej w mojej pamięci „3 Pióra” zachowały się w pamięci jako jedna z głównych rzeczy na liście BEFORE I DIE.
Uśpione pragnienie budziło się powoli do życia
Mijały lata, ja skończyłem liceum i przeniosłem się do innego miasta, nie byłem już członkiem żadnej drużyny harcerskiej i przestałem się tym interesować. Złożyłem jednak przyrzeczenie harcerskie na zamojskiej rotundzie i odebrałem harcerski krzyż, a pewne wartości, które wyniosłem z harcerskich lat, zaszyłem gdzieś pod swoją skórą.
Miałem silny pociąg do lasu i przygody. Interesowałem się survivalem, oglądałem filmy dokumentalne i instruktażowe na tema bushcraftu i wojska. Kompletowałem nawet sprzęt do lasu. Od czasu do czasu namiastkę takich fantazji miałem na wyjazdach nad jezioro, albo samotniczych spacerów po Roztoczu.
To jednak ciągle nie było to. Jeszcze na studiach zacząłem pracę w fundacji Sempre a Frente, w której byłem tzw. Youth Workerem. W moim przypadku polegało to na organizowaniu i koordynowaniu wyjazdów młodzieżowych i szkoleń dla ludzi pracujących z młodzieżą.
Pisałem projekt i dbałem o jego realizację. Jeździłem po Europie. W niektórych miastach byłem całkowicie sam i musiałem się odnaleźć niezależnie od sytuacji. Następnie z grupą kilku młodych leciałem na tzw. „Youth Exchange”, gdzie rozwijaliśmy i się poznawaliśmy kulturę różnych krajów Europy.
Po pewnym czasie odezwała się do nas organizacja z Czech. Stworzyli oni projekt skierowany do osób pracujących z młodzieżą, psychologów i terapeutów. Projekt nosił tajemniczą nazwę „Wilderness Therapy” czyli „Terapia w dziczy…”
Koniec części pierwszej
Zajrzyj do części drugiej tutaj