Otworzyłem drzwi pokoju pod numerem 9. Czułem się, jakbym wszedł do Narnii lub odjechał z peronu 9 i 3/4. To był salon fryzjerski, który zatrzymał się w czasie jakieś pół wieku temu.
Kiedy powiem wam, że ten wpis jest o pokoju w sejmowym korytarzu, to pewnie mi nie uwierzycie. Macie rację – nie wierzcie pozorom. Bo ten salon to nie był jakiś zwykły salon. Wcale się nie dziwię, że Pan Zygmunt strzyże ludzi, którzy podejmują codziennie decyzje na temat naszego kraju.
Nie lubię umawiać się do fryzjera
Strzyżenie mojej głowy nie powinno zająć, wprawnemu fryzjerowi, dłużej niż 15 minut . Boki krótko, od czasu do czasu ciachnąć końcówki i lekko wycieniować. Więcej czasu zajmują mi czynności z umawianiem się na ten kwadrans, więc rezygnuję z tego. W końcu nie robię sobie jakiegoś wymyślnego balejażu, tylko chcę schludnie wyglądać. Dlatego upolowałem sobie taki jeden punk na mapie Lublina, gdzie zawsze wchodziłem i od razu miałem zapewnione strzyżenie. W najgorszym przypadku czekałem godzinę, którą wykorzystywałem na obiad, kawę lub odpisywanie na maile.
Ostatnio, kiedy zbliżał się czas strzyżenia, podjechałem do mojego punktu “alfa”, a tam… ZONK. Pani (dosyć nieprzyjemna, nigdy mnie nie strzygła) powiedziała mi, że mnie nie ostrzyże. Zamiast zaproponować mi inny termin stała i patrzyła na mnie. Przerwałem to milczenie i zapytałem: “a kiedy mogę liczyć na strzyżenie?” – “w poniedziałek”. Czyli za 3 dni. Podziękowałem i wyszedłem z myślą, że już więcej się tam nie pojawię.
No i rozpoczęło się szukanie nowych fryzjerskich możliwości. Wszędzie trzeba się umawiać.
Niespodziewany skok w czasie do lat 50 – tych
Pewnego razu zostaliśmy zaproszeni do sejmu z ekipą “u Kawiarza”. Serwowanie kawy, networking, rozpoznawanie znanych nazwisk i pokój numer 9 z napisem “fryzjer”.
Pomyślałem – co mi szkodzi. Piotr zbadał teren i okazało się, że Pan Zygmunt ma miejsce za 1 godzinę. Akurat nie było nic specjalnego do roboty w tym czasie i poszedłem.
Otwieram drzwi, a tam czeka na mnie starszy Pan koło 65 lat i dystyngowanym gestem zaprasza mnie na fotel nieopodal.
Był bardzo starannie uczesany. Elegancka retro – polka. Miałem wrażenie, jakby całe życie wykonywał te same ruchy, żeby włosy zastygły w tym falowanym ułożeniu. Króciutki wąsik.
Stary wieszak, stare lustro, stary fotel. Nie miałem wątpliwości, że Pan Zygmunt pracuje w tym fachu od dawna. Miałem delikatne obawy, ale szybko sobie wytłumaczyłem: “Erwin to sejm! Na pewno będzie dobrze.”
Nie myliłem się. Ten starszy Pan wykonywał tak żywe i pewne ruchy, że miałem wrażenie, jakby dyrygował orkiestrą smyczkową. Był tak spokojny i nie odezwał się słowem. Kiedy zwróciłem uwagę, że chcę mieć boki jeszcze krótsze, wyraził tylko wzrokiem, że zanotował moją uwagę i bez słowa kontynuował pracę.
Wszystkie przyrządy trzymał starannie poukładane na ręczniczku. Detale mojej fryzury wypracował brzytwą.
Dostałem więcej niż bym chciał, a chciałem nie mniej niż miałem
Do tej pory (za kilkoma wyjątkami) idąc do fryzjera, miałem nadzieję na to, żeby nie ostrzygł mnie gorzej niż jestem ostrzyżony. Pan Zygmunt sprawił, że jakimś cudem byłem ostrzyżony lepiej, niż bym chciał.
Chylę czoła przed takimi fachowcami. Szkoda, że prawdopodobnie już nie będę miał okazji odwiedzić Pana Zygmunta.
Chciałbym to powtórzyć.
Najlepsze było to, że zamienił ze mną 3 słowa.
Dzień dobry. Proszę. Dziękuję.
Dziękuję.