FOMO – czyli lęk przed przegapieniem czegoś…

Fear of missing out. Uzależnienie? Natręctwo? Wyścig szczurów, a może sposób na podniesienie samooceny? Dowiedz się, dlaczego Twój smartfon nie może wystygnąć…

Wiecie co?

W sumie to chciałbym, żebyście mieli FOMO, ale tylko pod kątem mojego bloga 😀

A tak na serio…

W internecie jest pełno sprzecznych i często pobieżnych prób wyjaśnienia FOMO. Większość z nich pomija szerszy obraz i próbuje podciągnąć FOMO pod uzależnienie od internetu. Nic dziwnego, że panuje tu taka niejednoznaczność – w końcu to bardzo młode zjawisko.

No właśnie…

Jest to zjawisko, a nie oficjalnie wpisana do ICD – 10 (Międzynarodowa Klasyfikacja Chorób) jednostka chorobowa.

Przykłady FOMO

Najczęściej podaje się kompulsywne sprawdzanie Facebooka i innych mediów społecznościowych, nadmierne wrzucanie do internetu treści w oczekiwaniu na reakcję społeczności, ciągłe odświeżanie maila i zabieranie telefonu pod prysznic i na śniadanie…

Prawdopodobnie większość z Was zdiagnozowała FOMO właśnie u siebie. Ale muszę Was uspokoić. Z mojego małego research’u na ten temat wynika, że FOMO jest wtedy, kiedy nie możecie sobie podarować sprawdzenia nowego powiadomienia. Czyli jest to przymus, coś kompulsywnego, natrętnego.

Natknąłem się także na opinię, którą muszę skomentować:

Ludzie, którzy wykazują objawy FOMO…

“Czują też potrzebę dzielenia się w mediach społecznościowych najdrobniejszym wydarzeniem ze swojego życia – wrzucają zdjęcia jedzenia serwowanego w nowej, modnej knajpie, zdają relację z sobotniej imprezy, czy wyjazdu za miasto. Celem tych publikacji jest potrzeba pochwalenia się, a towarzyszy jej ekscytacja – ile lajków i komentarzy dostanie moje zdjęcie”.

źródło: Poradnik Zdrowie

Nie popadajmy w paranoję

Po tym cytacie, można uznać, że 90% osób z pokolenia millenialsów (1983–2000) stało się FOMO… Nie popadajmy w paranoję. A po pierwsze, to czym jest “potrzeba chwalenia się”? Chwalenie się jest narzędziem zaspokajania potrzeb, a nie potrzebą… W tym przypadku może raczej chodzić o zaspokojenie potrzeby szacunku
i uznania… A skoro ktoś musi podnosić swoją samoocenę w ten sposób, to może znaczyć, że problem leży głębiej. Ale nie chcę się czepiać, bo internet to wykopalisko powierzchownych opinii – ja nie chcę dorzucać swojej cegiełki.

Dzielenie się “najdrobniejszym wydarzeniem ze swojego życia” moim zdaniem wynika z innych przesłanek niż FOMO.

[AKTUALNIE PRZYGOTOWUJĘ ARTYKUŁ NA TEN TEMAT]

Ale mogę Wam już zdradzić, że moje pokolenie – pokolenie Z, millenialsi – to pokolenie, które się dzieli – share’uje. Dotyczy to mieszkań, samochodów, ale i treści internetowych.

Właśnie zrozumienie, w jaki sposób myślą millenialsi jest podstawą w tym przypadku. Nie można tego ignorować. A nigdzie tego nie znalazłem. Większość artykułów o FOMO można tak groteskowo streścić w jednym zdaniu:

“Siedzo w tych smartfonach i na fejsbukach se zdjęcia robio, świat się kończy! Tragedia!”.

FOMO, a pula wkurzenia

Moim sposobem na rozpoznanie FOMO jest badanie “puli wkurzenia”.

Pula wkurzenia ma swoją miarkę, którą można przekroczyć, kiedy na przykład rozmówca nie jest w stanie skoncentrować się na rozmowie, bo musi sprawdzać smartfona tak często, że utrudnia to komunikację. Jest nieobecny, bez wyraźnego powodu. Właśnie wtedy rozpoznaję to zjawisko. Dlaczego? Bo ma negatywne skutki. Psuje relacje, utrudnia komunikację, budzi negatywne emocje. A takie puste marudzenie na “tę współczesną młodzież” bardzo mnie męczy. Jak sobie udostępniają zdjęcia tej zupy, którą z takim namaszczeniem gotowali, a nikomu nie dzieje się krzywda to nie panikujmy…

FOMO sapiens

W pewnym sensie wszyscy jesteśmy FOMO. FOMO SAPIENS. Nasza cywilizacja po prostu porozumiewa się za pomocą elektronicznych urządzeń. Podejrzewam, że gdyby taki średniowieczny goniec mógł wysyłać powiadomienia królowi, to ten by je co rusz sprawdzał. Informacje są dla nas cenne, a nie jedynie przyjemne. Większość uzależnień opiera się o natychmiastową gratyfikację, uczucie przyjemności – alkohol, narkotyki, seks. Sprawdzanie powiadomień nie daje tak silnych doznań cielesnych. Daje wartość informacyjną, estetyczną, społeczną. Tak się dzisiaj porozumiewamy. Dlatego FOMO jest cywilizacyjną przywarą naszego społeczeństwa.

Nie chciałbym jednak, żebyście ignorowali niekorzystne skutki tego zjawiska. Czyż nie jest przyjemnie po prostu niczym się nie przejmować, złapać bliską osobę za rękę i liczyć gwiazdy, tak jakby poza tym nic nie istniało? Taki romantyczny obrazek nie jest osiągalny w warunkach ciągłego “pobudzenia informacyjnego”. Dlatego polecam rzucić krytycznym okiem na to, w jaki sposób korzystamy z powiadomień na naszych smartfonach.

To jak jest u Was? Jesteście FOMO Sapiens?

3 komentarze do “FOMO – czyli lęk przed przegapieniem czegoś…”

  1. Był taki czas, że musiałam być ze wszystkim na czasie, najlepiej pierwsza. Ale, kiedy zaczęło mnie to męczyć, zmieniłam priorytety. Jasne, że nadal lubię być na czasie i lubię wiedzieć coś pierwsza, ale nic się nie dzieje, kiedy zapomnę smartfona w domu, rozładuje się mi on w ciągu dnia, czy wpadł na samo dno bezdennej kobiecej torebki. Warto jednak zachować trzeźwość umysłu i pozwolić sobie przynajmniej od czasu do czasu na olanie przychodzących bez końca powiadomień. 🙂

    • @disqus_ToKXTavep9:disqus ja, żeby porządnie się wyspać to muszę włączać tryb samolotowy. Nie chodzi o dźwięk czy światełko smartfona, ale o samą świadomość, że ktoś potrzebuje się ze mną skontaktować, a ja po prostu nie odbieram, nie odpisuje itp. Tłumaczenie każdemu, że chcę po prostu wypocząć jest jałowe.. Poza tym – myślenie na tematy zawodowe i inne w trakcie wypoczynku, angażuje mój mózg do wysiłku i już nie jestem w trybie odpoczynku. Tryb samolotowy póki co jest moim remedium 🙂 (niedoskonałym, ale skutecznym)

Możliwość komentowania została wyłączona.