Bądź jak karaluch, jak WD40, jak płatek storczyka

Jakoś ciężko – nie trudno – ciężko. Coś sprawia, że pod koniec roku zbliżam się bardziej do swojego środka. Zaczynam odbierać jakieś silniejsze emocje, dopuszczam do siebie różne refleksje, nie zawsze wygodne. Robię wewnętrzne rozliczenie i mówię „sprawdzam”. Na jednej dłoni kładę oczekiwania, na drugiej rzeczywistość. Być może też tak masz.

Tak się złożyło, że w moim przypadku oczekiwania i rzeczowistość minionego roku to niemal zupełnie niepokrywające się ze sobą twory. Siedząc na dywanie z kubkiem kawy myślę, próbując odpowiedzieć sobie na pytanie skąd u mnie niepokój?

Oczywiście przychodzi mi do głowy myśl, że to przez schyłek roku i tak jak to ludzie mają w zwyczaju, odczuwam niepokój przed zbliżającymi się zmianami. Taki kryzys końca roku, który potęgują ogromne zmiany. Tyle, że tego uczucia nie neutralizuje myśl, która dotychczas mi pomagała: „tylko zmiana jest stała we wszechświecie”.

Zacząłem ten rok z wyobrażeniem siebie, którego efekty widzieliście w różnych moich projektach. Ale okazało się, że nie odnajduję się w projekcie Erwin 2019 i zacząłem projektować Erwina 2020 zanim w ogóle nastał kolejny rok. W zasadzie w ostatnim kwartale 2019 – tego, powstał już Erwin 2020. Czy powinienem się teraz obwiniać, że nie zrealizowałem wszystkich swoich założeń? Czy użalać się, że nie spełniłem oczekiwań swoich i innych? Założę się, że wielu z Was tak właśnie ma lub jeśli nie przeżywa tego typu rozterek, to jeszcze ich do siebie nie dopuściła. Inni za to cieszą się i piją szampana, bo ten rok był dla nich TYM rokiem i są po prostu szczęśliwi. Ale ja też zamierzam pić szampana, bo w minionym roku, choć nie byłem Erwinem 2019, to byłem Erwinem WD39, a teraz Erwinem WD39,5.

Człowiek, który opatentował znaną wszystkim recepturę środka WD40 najpierw zrobił 39 nieudanych prób. Nie poddał się po 3, 10, czy 25 – tej próbie utworzenia tego wymarzonego środka. Skąd wiedział, że WD40 okaże się sukcesem? Otóż nie wiedział. Robił, co musiał zrobić, aby przetrwać. Kiedy ja zakładałem, że zrobię super agencję marketingową, to robiłem wszystko, co umiałem, aby zrobić z niej produkt doskonały. Nie udało się. Zrozumiałem, że w marketingu najlepiej czuję się jako partner. Osoba, która służy swoją wiedzą, doświadczeniem, analizą – innym, alternatywnym sposobem patrzenia na rynek, ludzi, produkty. I to tu powinienem lokować swój potencjał, a lokowałem go na bycie szefem, prezesem, księgową, handlowcem. Próbowałem zakumulować wszystkie talenty w jednej osobie. Zrozumiałem, że to droga, która jest dla mnie linią pochyłą.

Gdybym tkwił w tym systemie i tym przekonaniu do dziś, to pewnie żałowałbym tego wszystkiego, ale stwierdziłem, że musze coś zmienić, żeby przetrwać. Spadły na mnie duże problemy i jeszcze większe wymagania, a ja przetrwałem, bo szybko zaprojektowałem Erwina 2020. Jak karaluch, który potrafi przetrwać wybuch bomby atomowej lub przeżyć bez głowy nawet 2 tygodnie.

Dlaczego jednak dzisiaj czuję ciężar? Bo zabrakło mi płatka storczyka. Biały storczyk nieprzerwanie tkwi na moich parapetach od lat. Przetrwał przeprowadzki i mój stosunkowo dynamiczny styl życia. Potrafi przygotowywać się do zakwitnięcia przez długie miesiące, a w sytuacji, która zupełnie do niego nie pasuje wypuszczać pąki. I tak oto dzisiaj, 30 – tego grudnia mój storczyk wypuszcza pąki, z których zaraz powstaną białe kwiaty pełne delikatnych, aksamitnych, lekkich płatków. Takim lekkim płatkiem być. Wybaczyć sobie niepowodzenia, niezrealizowane plany, zawiedzione oczekiwania. Storczyka zawsze kładę w oknie od strony wschodzącego słońca. Ta roślina jest wdzięczna za tych kilka drobnych, wrażliwych promieni. Promieni, które są tak kolorystycznie podobne do tych, które widzimy na kilka chwil przed zachodem. A to przecież zupełnie co innego. Czasem w życiu robimy rzeczy, które miały być niesamowite, cudowne, miały być szansą, promieniami wschodzącego słońca, a okazało się, że pomyliliśmy je z tymi zwiastującymi koniec światła najbliższej nam gwiazdy. Dobrze w porę się zorientować, czy nie położyliśmy swojego storczyka od zachodu, a nie od wschodu. Ten wdzięczny kwiat docenia to, co dostaje i w nagrodę pokazuje nam swoje delikatne, minimalistyczne oblicze. Ja dostałem pięknych i dobrych ludzi w tym roku. Doceniam każdy uścisk dłoni i każdą relację, która była i która trwa nadal.

Ten wpis jest moim katharsis, moim doświadczeniem, którym się dzielę. Dzisiaj zamykam rozdział 2019 bez żalu do nikogo, bez żalu do siebie samego. Dziękuję wszystkim, którzy byli w tym roku choć przez chwilę obok, doceniam każdy gest: ten miły i ten niemiły, który był trudniejszą lekcją. Dziękuję sobie za walkę i podniesienie się z porażek. Dziękuję sobie za podjęte wyzwania i za trudy, który pokonałem. Doceniam swoje sukcesy i swoją wytrwałość.

W 2020 – tym, życzę Ci: bądź jak karaluch – nie daj się zabić. Bądź jak WD-40 – nie poddawaj się, walcz. Bądź jak płatek storczyka – wybacz sobie, bądź lekki, doceniaj.

Dodaj komentarz